Jak żyć – bez pracy?

Dla mnie to jest jakaś abstrakcja, ja się często zastanawiam jak w Polsce wyżyć za najniższą krajową. Jeżeli ktoś nie ma własnego mieszkania i musi wynajmować to zazwyczaj w rachubę wchodzi wynajem pokoju, bo całe mieszkanie to za duży wydatek.

Otrzymując jakieś marne 1200 zł na rękę, w większym mieście wynajem mieszkania z opłatami to koszt około, przynajmniej 1000 zł i to gdzieś na obrzeżach, w gorszej dzielnicy. Nie wyobrażam sobie w sytuacji, w której miałabym w ogóle nie pracować. Dlatego zawsze mnie to zastanawia, gdy przejeżdżam przez jakąś wieś, małe miasteczko i widzę tych wszystkich mężczyzn siedzących pod sklepami, całe chmary dzieci, a tam nikt nie pracuje.

I pytam się zawsze – jak oni żyją? Ja rozumiem zasiłki, socjale, ulgi itd., ale przecież to nie są nie wiadomo jakie pieniądze. Trzeba też pamiętać, że tam panowie często codziennie się upijają, paczka papierosów dziennie to pewnie mało.

Szybko licząc paczka papierosów, butelka jakiegoś taniego alkoholu to koszt około 20 – 30 zł? To miesięcznie daje nam kwotę bagatela 600 – 900 zł, a gdzie tu jedzenie, opłaty, ubrania, wyprawka do szkoły? Dla mnie to jest nie do pomyślenia. Jak takim ludziom pomoc, bo to, że taki system socjalny jaki mamy w tej chwili zawodzi to jest chyba oczywiste i nikogo przekonywać nie trzeba – prawda?

To jest przerażające i smutne, właśnie chyba przez to tak wielu młodych ludzi ucieka za granicę szukając lepszego bytu. I chyba nie można ich za to winić…?